niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 4. Czułam jego oddech na moim czole


- Nic ci nie jest? - spytał z wyrazem troski na twarzy. Czułam jego oddech na moim czole.Bo beknął mi w twarz.Niall pomógł mi wstać. Gdy stanęłam na nogach, lekko się zachwiałam, bo wypiłam trzy piwa i byłam pijana. Chwycił mnie w talii i spojrzał w oczy.
 Po chwili dotarło do mnie. 
-N-nie, chyba nie - wyjąkałam, nie mogąc oderwać wzroku od twojego rozporka
Harry do nas podbiegł.
-Ej, chłopaki! Mam ją! 
Louis i Zayn tylko się odwrócili, spojrzeli na nas, a raczej na mnie i poprosili resztę fanek, które nadal znajdowały się na Liamie o zejście z niego. 
Dziewczyny - choć niechętnie - zrobiły to. Gdy zajęły miejsca na widowni, zespół pożegnał się z nimi, po czym zszedł za kulisy. Poszłam razem z nimi. Harry i Louis trzymali mnie za ręce. Byłam tak zdezorientowana, że nie zwróciłam na to większej uwagi. Kątem oka zauważyłam Taylor, jednak nie dostrzegłam jej wyrazu twarzy. Tłum wielbicielek i naszą szóstkę oddzieliła wielka kurtyna. Weszliśmy do garderoby chłopców. To co tam zobaczyłam naprawdę mnie urzekło. Pomieszczenie było dość obszerne, mieściły się tam trzy kanapy, 2 telewizory plazmowe, mega duży wibrator,  wielki wieszak z ubraniami, 2 stoliki do kawy, na których leżały teksty piosenek, ale to, co zauroczyło mnie najbardziej, to były 4 wielkie stoły obładowane kondonami o smaku - waty cukrowej, truskawek , cukierków, gówna... Po prostu marzenie dla takiego zboczeńca jak ja! No, ale nie po to tu przyszłam. Właściwie, po co ja tu przyszłam?
Chłopcy, z wyjątkiem Nialla usiedli wygodnie na kanapach. Harry poklepał miejsce obok siebie na znak, żebym usiadła obok niego. Tak też zrobiłam. Czwórka mężczyzn była widocznie rozluźniona. Jedynie Irlandczyk nie wiedział o co chodzi; rozglądał się po twarzach przyjaciół szukając sensownego wyjaśnienia tej sytuacji. Przynajmniej nie byłam sama. Pierwszy odezwał się Harry.
- Cześć! Nazywam się Harry Styles - wyciągnął do mnie dłoń. Uścisnęłam ją. Rozluźniłam się.
-Wiem. Jestem Caroline - uśmiechnęłam się.
-Wiem. - Odwzajemnił uśmiech. Był taki słodki! Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa.
- Zaraz, zaraz - wiesz o tym? Niby skąd? - zmierzyłam go wzrokiem - W ogóle co tu się dzieje? Wyskakujecie na koncercie z jakimś szukaniem Caroline, a okazuje się że to ja, zaprowadzacie mnie do swojej garderoby - co akurat jest dosyć fajne, ale proszę was o jedno - wytłumaczcie mi proszę o co chodzi, bo zwariuję!
-Więc... - Harry nieśmiało zaczął
- Słyszeliśmy, że ładnie malujesz - wypalił Louis. Aha. Ściągneli mnie tu, bo ładnie maluję, tak? Gdyby to nie byli One Direction, na pewno już bym stąd zwiała.
Hmmm... ale może chodziło im o to, że jestem architektem? No, prawie architektem, ale mogę już robić projekty klozetów.
- Chcecie, żebym zbudowała wam kibel? - nawet mnie zaskoczyła głupota tego zdania.
-Co...? - spytał ostrożnie Lou.
- No tak... - zaczęłam powoli - no bo jestem w pewnym sensie architektem... Znaczy narazie dorabiam jako babka klozetowa ale spokojnie myłam pachy i już tak nie śmierdzą.
Zayn klasnął w dłonie.
- Tak! Właśnie o to nam chodzi! Zaprojektuj nam kibel. - Odpowiedział z urzekającym uśmiechem na twarzy.
-Trzeba było tak od razu. To co? kiedy możemy się spotkać?
Chłopcy ( z wyjątkiem Irlandczyka, który widocznie nadal nie mógł odnaleźć się w sytuacji) spojrzeli po sobie.
-Jutro -  stwierdził Liam.  Wymieniliśmy się numerami telefonów. Spojrzałam na zegarek.
- Chłopaki... muszę już wracać do domu. - stwierdziłam. Pomimo tego, że spotkanie to miało dość dziwny charakter, szkoda mi było je kończyć. - Widzimy się jutro w Pizza Hut w centrum, tak?
- Tak. - Odparli.
-Yyyy... - Harry widocznie chciał coś wtrącić. - Niall odwiezie cię do domu. 
Spojrzałam na blondyna.
- Z przyjemnością -odparł ze spuszczoną głową. Nie był smutny, chciał tak zamaskować uśmiech, który mimowolnie pojawiał się na jego twarzy.
Wyszliśmy z garderoby. Było bardzo ciemno, szłam po omacku w nie wiadomo jakim kierunku. Chłopak Złapał mnie w moje krocze. Poczułam, że się zmoczyłam. Zrobiło mi się tak lekko na sercu, że gdyby nie było nikogo w pobliżu zaczęłabym skakać i robić gwiazdy.
Minęliśmy jakąś grupkę mężczyzn. Mój towarzysz podszedł do jednego z nich i poprosił o kluczyki do samochodu. No tak. Przecież zespół przyjechał na koncert limuzyną. Wsiedliśmy do samochodu, a ja określiłam Irlandczykowi, gdzie dokładnie mieszkam. Ruszyliśmy. 
Po chwili kilku minutach jazdy postanowiłam przerwać niezręczną ciszę panującą między nami od jakiegoś czasu.
- Dziękuję, że pomogłeś mi się podnieść, gdy ta psychofanka walnęła mną o scenę.
Uśmiechnął się.
- Miałbym pozwolić, by jakaś psycholka rzuciła się na tak dziewczynę jak ty, może i jesteś ochydna i śmierdzisz ale zrobimy z ciebie super dupę. - po tych słowach nieco się zarumienił.  
- To tu. - wskazałam na mój dom. Blondyn zatrzymał wóz. Zanim wysiadłam z samochodu dałam mu buziaka w dupę. Nie wiem, co mnie wtedy naszło - zrobiłam to pomimo własnej woli, jednak nie żałowałam tego. Zamknęłam za sobą drzwi i obserwowałam jak pojazd odjeżdża. Gdy zniknął za zakrętem uświadomiłam sobie, co dzisiaj się zdarzyło. Mam zrobić projekt kibla dla One Direction! Jestem z nimi umówiona na pizzę! Jutro! Mam do nich numery telefonów! W podskokach wróciłam do mieszkania, gdzie z mieniłam osikane majtki.


 Pamiętajcie - jeśli macie jakieś pomysły - piszcie! 

3 komentarze: